Krystyna
Rak trzonu macicyBardziej niż raka bałam się bólu.
Byleby mnie tylko nie bolało – pani Krystyna, nawet po usłyszeniu diagnozy od onkologa, nie chciała słyszeć o tradycyjnej operacji. Dlatego wybrała małoinwazyjną operację z użyciem robota.
U pani Krystyny problem zaczął się od krwawień. W te wakacje. Najdłuższe trwało 11 dni. – Od 28 sierpnia do 7 września. I nie chciało ustąpić. Poszłam do lekarza, dostałam skierowanie do szpitala w Lublinie, na łyżeczkowanie – opowiada.
Po wynik miałam kontaktować się za trzy tygodnie. Mniej więcej po tym czasie szpital poprosił, by natychmiast się zgłosiła. – Już czułam, że czekają mnie mało przyjemne informacje – mówi. – Na miejscu usłyszałam, że to rak endometrium. Potrzebna jest radykalna operacja. Zapytałam, czy jest szansa na taką z użyciem laparoskopu. A oni na to, że nie. U nich miała być dostępna tylko klasyczna metoda. Od razu wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby do tamtego szpitala nie wrócić – wspomina.
Pani Krystyna ma za sobą złe doświadczenia. 14 lat temu miała usuwany lewy jajnik wraz z jajowodem. Przeżyła to fatalnie, ból po operacji był dla niej nie do wytrzymania, nawet przy braniu środków przeciwbólowych. Rana goiła się trzy miesiące, szwy rozchodziły. Było źle do tego stopnia, że nie mogła nawet usiąść, nie mówiąc już o chodzeniu.
– Żadne środki przeciwbólowe nie działały. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić, jak będę żyć po jeszcze bardziej radykalnym zabiegu. Bardzo bałam się takiej perspektywy – opowiada nam.
Gdy wróciła ze szpitala do domu siadła do internetu i zaczęła przeszukiwać sieć. Najpierw szukała opcji laparoskopowych. Wydawało się jej bowiem, że to największy postęp, jaki może jej obecnie oferować medycyna. Ale zamiast o laparoskopii trafiła na informacje o „operacjach robotycznych”, które po laparoskopii traktowane są jako następny krok w rozwoju chirurgii. Mało tego, doczytała się też, że kobiety na świecie mają do nich dostęp już od 20 lat.
Pani Krystyna te informacje znalazła na stronie krakowskiego Szpitala na Klinach. Jak informował szpital korzyścią dla pacjentek przy operowaniu raka trzonu macicy robotem jest precyzja i minimalizacja interwencji chirurgicznej. Dzięki 10-krotnemu powiększeniu obrazu, szczegółowej wizualizacji anatomii oraz niewielkim narzędziom o ruchomości 560 stopni, chirurg widzi lepiej pole operacyjne, niż ma to miejsce podczas operacji laparoskopowych czy metodą klasyczną. Robot pozwala też dotrzeć operatorowi w trudno dostępne miejsca w miednicy mniejszej.
A zatem chirurgia robotyczna to też mniej powikłań związanych z gojeniem się ran pooperacyjnych w porównaniu do zabiegów przeprowadzanych metodą klasyczną.
– Od razu zadzwoniłam do tego krakowskiego Szpitala na Klinach, o którym inne kobiety opowiadały w internecie, że można tu przejść operację onkologiczną z wykorzystaniem robota. W dodatku bezpłatnie. I umówiłam się z panią Agnieszką na dalszy kontakt i podesłanie wyników badań – mówi Krystyna.
– Zabawna historia. Gdy moja córka wróciła z pracy, od razu mi mówi, że znalazła świetny ośrodek w Polsce, w Krakowie. Obydwie, w tym samym czasie znalazłyśmy ten sam szpital – śmieje się. Do opcji „operacja w Lublinie” rodzina już nawet nie wracała.
Krystyna została zakwalifikowana do zabiegu finansowanego z grantu Unii Europejskiej. Na początku października 2022 roku miała zabieg.
Jak go zniosła? – Tym razem odbyło się bez dramatu i cierpienia. Kroplówki działały, środki przeciwbólowe były skuteczne, lądowały u mnie nawet bez proszenia personelu, pielęgniarki same dopytywały, czy nie boli. 16 wyszłam ze szpitala i byłam w stanie przejechać 300 kilometrów, bo taki dystans miałam do pokonania do domu. Byłam trochę obolała, ale funkcjonowałam normalnie – podkreśla.
Odzwierciedlenie doświadczeń pani Krystyny można znaleźć w wynikach prac naukowych publikowanych na świecie, w których można przeczytać, że operacje robotyczne w porównaniu do innych metod operacji to krótszy czas hospitalizacji i rekonwalescencji, co korzystnie wpływa na jakość życia pacjentek po zabiegu.
I tak publikacja z 2020 r. “Robotic-assisted versus conventional laparoscopic hysterectomy for endometrial cancer. Eur J Obstet Gynecol Reprod Biol” wykazała, że u pacjentek operowanych z powodu raka endometrium laparoskopowo np. utrata krwi była wyższa, niż w przypadku zabiegów w asyście robota.
Inne badanie, z 2016 r.: “Comparative safety and effectiveness of robot-assisted laparoscopic hysterectomy versus conventional laparoscopy and laparotomy for endometrial cancer: A systematic review and meta-analysis” potwierdziło, że operacje robotyczne to mniej powikłań okołooperacyjnych i pooperacyjnych, większa skuteczność, co dla pacjentek oznacza krótszy pobyt w szpitalu, mniej bólu i szybszy czas powrotu do aktywności życiowej.
Pani Krystyna dotąd nie może uwierzyć do jak dobrego szpitala trafiła i w to, że wszystko o czym przeczytała, okazało się prawdą. – Samo wejście, recepcja to bardziej wygląda na ekskluzywny hotel, niż na szpital. Tam w ogóle wszystko jest inaczej. Pielęgniarki chodzą, pytają czy ktoś nie chce kawy… jedzenie, niczym w restauracji. Zresztą bardzo dobre – wspomina.
I dodaje, że oprócz wyleczenia raka wreszcie dowiedziała się, dlaczego ma zaczerwienienie na nodze. Próbowała to zdiagnozować u swoich lekarzy kilka razy, ale bezskutecznie. A tu tylko popatrzyli i od razu wiedział, że to stan zapalny od żylaków! – Taka nieoczekiwana diagnoza! No, ale jeśli pacjentowi poświęca się nie pięć minut tylko półtorej godziny na rozmowę i konsultacje to da się takie rzeczy wychwycić – porównuje.
Pani Krystyna jest dziś pewna, że nawet gdyby za taka opiekę miała zapłacić kilkadziesiąt tysięcy z własnej kieszeni, to by się nie wahała. Tym bardziej, że w listopadzie dowiedziała się, że radioterapia nie jest u niej potrzebna, nie potrzebuje leczenia uzupełniającego. Rak został usunięty. Popłakała się ze szczęścia.