Bożena, 65 lat
Rak trzonu macicyOnkolog z Wiednia utwierdził mnie w przekonaniu, że operacja robotyczna to najlepszy wybór.
Pani Bożena operację raka trzonu macicy miała mieć w Kielcach. Po zasięgnięciu opinii specjalistów z Wiednia wybrała krakowski Szpital na Klinach, bo ten oferuje operacje robotyczne i to w dodatku finansowane z grantu Unii Europejskiej. A to oznacza, że dla pacjentek bezpłatne.
Pani Bożena, energiczna 65-latka, zmartwiła się gdy nagle wróciły krwawienia. Niby jak miesiączka, bo równo co 30 dni i za każdym razem – też równo – przez pięć dni. – Ale przecież to nie mogła być miesiączka, więc poszłam do mojego ginekologa. To było w lipcu tego roku – opowiada kobieta.
Standardowo zrobiła cytologię, wyszła dobrze. Mimo tego lekarz dał jej skierowanie do szpitala powiatowego na łyżeczkowanie. – Już czułam się tym wszystkim zaniepokojona, ale pojechałam do sanatorium, bo taki miałam już wykupiony pobyt. Podczas turnusu przyszedł do mnie sms, że zostało mi wystawione skierowanie do poradni ginekologiczno-onkologicznej. Czułam, że to zła wróżba. Wróciłam szybko do domu – opowiada pani Bożena.
– Podczas wizyty w szpitalu usłyszałam, że to rak i że trzeba szybko operować. I to radykalnie – wspomina kobieta. – Niby spodziewałam się złych wiadomości, ale i tak to był dla mnie tak ogromny szok, że ledwie dałam radę wytrzymać tę diagnozę – wspomina.
Dostała skierowanie na onkologię w Kielcach, miała się szykować do operacji i dalszego leczenia: radioterapii bądź chemii.
Wróciła do domu i zrobiła to, co dziesiątki kobiet, które znalazły się w takiej sytuacji, jak ona: siadła do internetu. Zaczęła szukać, czytać o nowoczesnych terapiach i strategiach walki z rakiem. Przecież medycyna robi postępy i muszą być inne sposoby operacji. Choćby mniej inwazyjne. Na jednym z forów kobiet chorych na raka przeczytała, jak inna pacjenta pisała o Szpitalu na Klinach w Krakowie i o tym, że tamtejsi specjaliści operują kobiety z rakiem trzonu macicy z pomocą robota. Dzięki temu zabiegi są mniej bardziej precyzyjne, a dochodzenie do siebie mniej bolesne i szybsze. – Pomyślałam, a co tam, zadzwonię – opowiada. da
Telefon odebrała pani Agnieszka. – Dopytałam o ten grant, podesłałam wszystkie badania. Zostałam wstępnie zakwalifikowana – wspomina.
– Człowiek, gdy dowie się, w jakiej jest sytuacji jest w tym wszystkim jak w amoku. Czyta co tylko wejdzie pod rękę, miota się, bo nie wie czy dobrze robi. Jechać do Kielc, czy wybrać Kraków? Co robić? – mówi.
– Postawiłam na Kraków. Mąż wszystko wiedział, dzieci oszczędzałam. Operację miała mieć w środę, o chorobie powiedziałam im dopiero w sobotę przed zabiegiem. Syn był w podróży służbowej w Maroku, wrócił. Córka też w nerwach. My z mężem, zresztą też – mówi pani Bożena.
Jej syn mieszka w Wiedniu, poszedł wiec z jej wynikami do tamtejszego onkologa, żeby dodatkowo skonsultować wyniki mamy. Tam usłyszał, że jeśli tylko jest możliwa operacja robotyczna, to jest to opcja najlepsza z możliwych.
– Z taką wiadomością przyjechał do domu. Gdy to usłyszałam zrobiło mi się lżej. Z większym już spokojem jechałam do Krakowa. Tym bardziej, że o tym szpitalu znalazłam wiele pozytywnych opinii – mówi nam.
Od jej operacji minęło kilka tygodni. Chce podkreślić: – Jaki wspaniały zespół pracuje w tym krakowskim szpitalu! Ujmuje serdeczne podejście do pacjentów, zaangażowanie w opiekę nad nimi. Bardzo mi się spodobało to, jak swoją pracę pojmują pielęgniarki. One się zjawiają, jak człowiek sobie tylko pomyśli, że są potrzebne. Wszystko robią perfekcyjnie, zmieniają te kroplówki, podpinają nowe, są zawsze obok. A to nie jest ze mną takie łatwe, bo ja to mam ADHD! – uprzedza.
Pani Bożena chciała wstawać jak tylko, pod wieczór, obudziła się po zabiegu. Jakoś w łóżku wytrwała do rana. – Ale od ósmej rano to już byłam na nogach. Inna sprawa, że bardzo dobrze się czułam – podkreśla kobieta.
Nic ją nie bolało, choć operacja była radykalna. Gdy rozmawiałyśmy, mijało prawie cztery tygodnie od zabiegu. Pani Bożena była po kolejnej sesji radioterapii, na które też jeździ do Krakowa.
Z perspektywy tygodni, które minęły od dnia, w którym dowiedziała się, że ma raka dziwi ją to, że nikt z ginekologów czy onkologów w Polsce, do których trafiła ze swoim rakiem, nawet nie zająknął się o tych operacjach robotycznych, choć to technika dostępna dla pacjentek na świecie od 20 lat. – Ja z natury jestem ciekawska, zawsze pracowałam w systemie zadaniowym – byłam dyrektorem banku, więc umiem szukać rozwiązań. Siadłam do internetu i je znalazłam, ale dlaczego nikt nie pomaga kobietom podjąć dobrych decyzji? Ani u mnie w miejskim szpitalu, ani w Kielcach o darmowych operacjach robotycznych nie padło ani jedno słowo – dziwi się.
A potem dodaje: – Na koniec chciałabym ostrzec inne kobiety, żeby nie wierzyły tylko w cytologię, gdyż to badanie w kierunku raka szyjki macicy. W przypadku raka endometrium potrzebne są inne badania.