Zapomniana ale niepokonana. Błonica w XXI wieku

zapomniana ale niepokonana blonica w xxi wieku

W dobie smartfonów, medycyny personalizowanej i szczepionek wydaje się, że takie choroby jak błonica należą do przeszłości. Kojarzymy ją raczej z podręczników historii medycyny, obrazów dzieci z zaklejonymi ustami i gorączkowych apeli o szczepienia sprzed dziesięcioleci. Ale błonica, choć schowana gdzieś w cieniu współczesnych zagrożeń, nigdy nie zniknęła całkowicie. Czeka. Na moment nieuwagi. Na lukę w odporności zbiorowej. Na człowieka, który nie został zaszczepiony.

Ta choroba nie potrzebuje wiele, by przypomnieć o swojej obecności. Czasem wystarczy podróż do regionu, gdzie program szczepień kuleje. Innym razem – zaniedbanie podstawowych zasad profilaktyki. I nagle, zupełnie niespodziewanie, ktoś zaczyna mieć trudności z oddychaniem, mówić zachrypniętym głosem, gorączkuje i z trudem przełyka ślinę. To może być zwykła infekcja. Ale może być też błonica.

Niepozorny wróg. Czym naprawdę jest błonica?

Błonica, znana również jako dyfteryt, to choroba zakaźna wywoływana przez bakterię Corynebacterium diphtheriae. Nie jest szczególnie szybka. Nie rozchodzi się błyskawicznie jak grypa czy COVID-19. Ale kiedy już zaatakuje, działa metodycznie, niszcząc krok po kroku. Atakuje głównie górne drogi oddechowe, wywołując powstawanie charakterystycznych, gęstych nalotów na migdałkach, gardle i krtani. Te złogi, zbudowane z martwych komórek, bakterii i fibryny, potrafią blokować drogi oddechowe, prowadząc do duszności a w skrajnych przypadkach – uduszenia.

Nie tylko mechaniczne zamknięcie krtani stanowi zagrożenie. Bakteria produkuje toksynę, która przedostaje się do krwi i zaczyna działać na inne organy. Serce, układ nerwowy, nerki – wszystko może zostać uszkodzone. Dlatego błonica to nie tylko problem z oddychaniem. To także ryzyko zapalenia mięśnia sercowego, porażeń nerwowych i ciężkich powikłań ogólnoustrojowych.

Cichy powrót. Błonica w świecie, który o niej zapomniał

Przez dekady szczepienia skutecznie eliminowały błonicę z większości krajów rozwiniętych. Dla wielu lekarzy była to choroba, której nigdy nie widzieli na oczy. Ale spadek wyszczepialności, ruchy antyszczepionkowe, migracje i konflikty zbrojne sprawiły, że zaczęła wracać. Nie w formie epidemii ale pojedynczych przypadków, które rozprzestrzeniają się w środowiskach nieobjętych szczepieniami.

Kraje takie jak Indie, Indonezja, Filipiny czy Jemen wciąż notują setki zachorowań rocznie. W Europie i Ameryce Północnej również pojawiają się nowe przypadki, najczęściej wśród osób niezaszczepionych lub z upośledzoną odpornością. Światowe raporty WHO pokazują, że błonica nie daje o sobie zapomnieć. A w czasach kryzysów – politycznych, zdrowotnych czy społecznych – jej powrót jest bardziej prawdopodobny, niż wielu z nas sądzi.

Objawy, które mogą zmylić – jak rozpoznać błonicę?

Początek choroby rzadko przypomina dramat. Raczej przeziębienie. Lekka gorączka, ból gardła, osłabienie. Potem dołączają się duszności, obrzęk szyi, chrypka, niekiedy trudności z mówieniem i przełykaniem. U niektórych pojawia się charakterystyczny słodkawy zapach z ust, a na błonach śluzowych – gęste szare lub białe naloty, które z czasem mogą twardnieć.

W bardziej zaawansowanej postaci pacjent może mieć problemy z oddychaniem, sinicę, porażenia mięśni twarzy i gardła, zaburzenia rytmu serca. Bez leczenia choroba postępuje szybko i może prowadzić do zgonu. Błonica nie ma czasu na sentymenty. Ale daje pewne znaki. Trzeba tylko umieć je rozpoznać.

Leczenie kontra toksyna. Walka z czasem

Leczenie błonicy to wyścig z produkcją toksyny. Im szybciej poda się surowicę przeciwdifterytową, tym większe szanse na uniknięcie powikłań. Surowica to gotowe przeciwciała neutralizujące toksynę. Ale im dłużej się zwleka, tym więcej toksyny zdąży przeniknąć do komórek.

Oprócz surowicy stosuje się antybiotyki – zwykle penicylinę lub erytromycynę – które mają zniszczyć bakterie i zatrzymać dalszą produkcję toksyny. Leczenie odbywa się w warunkach izolacji, ponieważ choroba jest zakaźna i przenosi się drogą kropelkową.

Niektórzy pacjenci wymagają intubacji lub tracheotomii gdy dochodzi do poważnego zwężenia dróg oddechowych. Inni potrzebują terapii wspomagającej funkcje serca lub nerek. Błonica to nie tylko infekcja. To pełnoskalowy atak na organizm, który trzeba odpierać na wielu frontach jednocześnie.

Szczepionka. Sojusznik, którego nie wolno porzucać

Dzięki szczepieniom błonica stała się chorobą rzadką. Ale jej obecność, nawet w pojedynczych przypadkach to przestroga. Obowiązkowe szczepienia dzieci przeciwko błonicy w ramach tzw. DTP (błonica, tężec, krztusiec) uratowały miliony istnień. Ale odporność nie jest dana raz na zawsze. Z czasem wygasa. Dlatego dorosłym zaleca się dawki przypominające co 10 lat. Tymczasem wielu dorosłych nawet nie wie, że kiedykolwiek byli szczepieni, nie wspominając o aktualizowaniu odporności. A przecież wystarczy jedna dawka przypominająca, by zminimalizować ryzyko zachorowania.

W świecie, w którym podróże są codziennością, granice są otwarte a kryzysy humanitarne mają globalny zasięg, szczepienie przeciwko błonicy to nie tylko indywidualna decyzja. To akt odpowiedzialności wobec innych.

Cicha siła starej choroby

Pojawienie się przypadków błonicy w Polsce w ostatnich latach, w tym pełnoobjawowego przypadku w marcu 2025 roku, jest sygnałem ostrzegawczym dla systemu opieki zdrowotnej i społeczeństwa. Podkreśla to konieczność utrzymania wysokiego poziomu szczepień oraz edukacji na temat znaczenia profilaktyki chorób zakaźnych. Tylko poprzez konsekwentne działania w tym zakresie można zapobiec nawrotowi chorób, które dzięki szczepieniom zostały niemal wyeliminowane.

Błonica nie potrzebuje wielu ofiar by pokazać, jak bardzo potrafi być groźna. Nie musi wracać z hukiem. Wystarczy, że pojawi się w ciszy, w jednym gardle, w jednym oddechu.

To choroba, która uczy pokory. Przypomina, że historia medycyny to nie tylko postęp ale i zapomnienie. A to, co kiedyś wydawało się opanowane, może wrócić szybciej, niż zdążymy sięgnąć po maseczki.

Dlatego warto znać jej objawy. Warto pamiętać o szczepieniach. Bo błonica nie znika. Ona tylko czeka.

wstecz dalej